Monday 30 April 2012

Między piekłem a piekłem

Bycie w związku przynosi dużo więcej pokus niż singlowanie. Inaczej: pokusy singla nie są tak smakowite zważywszy na fakt, że może sobie pozwolić na każdą z nich. 
A więc jutro czeka mnie próba generalna, która pewnie zweryfikuje czy moje bycie czyjąś dziewczyną w ogóle ma sens. Wyobrazcie sobie jednego przystojnego Irlandczyka. Jurny chłopak, zło na twarzy, za dobrych czasów singlowania, brałabym bez słowa. Przypadek jest jednak bardziej skomplikowany, wyobraźcie sobie bowiem dziewięciu Irlandczyków, z którymi jutro przyjdzie nam spędzić wieczór, podczas gdy mój Mężczyzna jest chwilowo poza domem. 
Czy można diabłem się urodzić a potem w anioła przerodzić? Mówią, że miłość zmienia wszystko. Jeszcze kilka dni temu podejmowałam ten temat z Giną, pewną rezolutną Angielką, która podczas swojej długoletniej podróży zaliczała chłopców na całym świecie. Jaką ja byłam zdzirą, szczerze podsumowuje tamte czasy. Za kilka dni Gina bierze ślub. Nie wiem czy tęskni za tym ekstremalnym epizodem w jej życiu, niezależnie od tego, dobiła w końcu do swojej przystani i będzie teraz pieprzoną żonką.
Ja narazie do tej roli się jeszcze nie szykuje ale swojego Mężczyznę lubię, lubię najbardziej ze wszystkich dotychczasowych i szkoda byłoby tej historii dla chwilowego uniesienia. Zdrada okropną rzeczą jest i nie staram się tu dowieść,  że jest inaczej.  Zastanawiam się tylko czy miłość naprawdę jest w stanie zmienić człowieka, czy moje wcześniejsze wybryki można usprawiedliwić nieodpowiednimi facetami i brakiem motyli, czy po prostu moją zdzirowatą naturą, której sie juz nie pozbęde. Nigdy?!? Brzmi dość cierpko. Czy fakt, że ktoś mi się podoba, że świntuszę w myślach świadczy o moim braku uczucia, oddania, braku serca? A jutro, poszłabym, nie poszła? 
Niestety odpowiedzi na to pytanie trzeba byloby szukać empirycznie, a mi wydaję się że wieczorem powinnam po prostu zostać w domu. Gina, oni chca nas tylko przelecieć! 
Ona : Daaarling, a czy to jakiś problem?

Tak, zdecydowanie dom i kapcie. A sio!

No comments:

Post a Comment